przychodzi taki moment kiedy zaczynasz sie zastanawiać co
robić, czy dalej czekac na coś niezwykłego, nie mającego najmniejszego sensu
czy przeżucić się na coś wygodnego, przewidywalnego, na coś co da CI poczucie
bezpieczeństwa i gwarancji na to że bedzie dobrze. czas cofnął sie
nieodwracalnie, zostało nam tylko krótkie ‚cześć’, albo wymiana zdań w której
każdy będzie chciał wypaść jak najlepiej. ale chce CI powiedzieć jedno,
zmieniłam się i to nie TY jesteś powodem tej zmiany, teraz będzie lepiej. w
końcu od bardzo dawna czuje się bezpieczna, wiem, że komuś na mnie zależy i ten
jeden raz w życiu mogę poczuć się wyjątkowa i doceniana, bo to nie ja staram
się o coś tylko on. cudowne uczucie.
a miłość.? czy miłość wgl istnieje.? chodzi mi o coś w rodzaju romea i julii, bell
i edwarda czy holly i gerego. coś jakby wszystkie Twoje ulubione piosenki,
które śpiewasz do szczotki. o czymś
takim czytasz w romansach czy oglądasz w filmach. miłość jest podstępna,
zakrada sie kiedy odwrócisz głowę, żeby sprawdzić jak Twoje cycki prezentują
się w nowej bluzce. coś na zasadzie prezentu niespodzianki. cały problem polega
na tym, że miłość nie jest taka różowa jak może sie wydawać. co prawda czujesz
sie niesamowicie jak on poznaje te Twoje dziwne i śmieszne tajemnice, jak szepcze
Ci na ucho, jak patrzy w oczy i tak cudownie sie uśmiecha, a kiedy mówi, że
jesteś piękna to nagle we wszystko mu wierzysz, w każde jego słowo. ale mam dla
Ciebie newsa, miłość to jedna wielka pomyłka, ściema. ludze skaczą z wieży
eiffla, tracą cały majątek, a potem znikają i nikt już o nich nic nie słyszy.
zakochać sie to mniej więcej tak samo jak zniknąć czy rozpłynąć sie w powietrzu.